Jezu ufam Tobie !
I na tym jednym zdaniu, wyznaniu, wezwaniu można by skończyć to dzisiejsze kazanie. Bo w nim zawiera się wszystko, cała wola Pana Jezusa Miłosiernego, który sam powiedział Siostrze Faustynie że chce by Jego objawienie, obraz tego objawienia został namalowany, wraz z podpisem tej prostej, wielkiej modlitwy człowieka, zwracającego się do Miłosiernego Zbawiciela słowami, jakie tenże Zbawiciel wybrał jako sobie miłe.
Można by zatem zakończyć, jednakże mamy święto 90 rocznicy tego niezwykłego wydarzenia; Ojciec święty Franciszek napisał nam piękne przesłanie na tę okoliczność; Biskup Piotr wraz z Siostrami Matki Bożej Miłosierdzia zaprosił nas wszystkich, a mnie nawet kazał przyjechać z Watykanu, już rok temu powiedział, że jak nie przyjadę, to się ze mną policzy… zatem kochani pozwólcie, że jednak trochę chociaż wspólnie rozważymy liturgię tego wieczoru. Po to tu jesteśmy, po to tu przyszliśmy. Miejcie zatem także cierpliwość i miłosierdzie dla mnie.
Wtedy, 90 lat temu, jak sprawdziłem, dzień 22 lutego przypadał w niedzielę, była to jak ta wczorajsza I niedziela Wielkiego Postu. Czyli taka podobna jak dzisiaj atmosfera, pewnie także w śniegowej szacie, bo jak nam mawiali dziadkowie: przed wojną to dopiero prawdziwe zimy bywały. Zatem na koniec tamtej niedzieli, Siostra Faustyna wróciła po zajęciach i modlitwach do swojej pewnie trochę chłodnej celi ( Bo tak się składa, nie wiem, jak jest dzisiaj, że te zakonne cele to były chłodne). I w tej właśnie pozornie zwykłej rzeczywistości klasztornej celi, tutaj w Płocku, tutaj w tym miejscu, przychodzi Pan Jezus w łasce objawienia siostrze Faustynie.
Nie wiem, czy ona uklękła wtedy, czy stanęła jak wryta, czy ogarnął ją zachwyt, czy też strach, bo nie wiem, nikt z nas nie wie jak to jest, gdy się Jezus objawia. Jedno jest pewne, że było to wydarzenie przeogromne, które całkowicie zmieniło jej życie. Owszem, potem były następne spotkania z objawionym Jezusem, którego dzisiaj chętnie nazywamy Jezusem Miłosiernym, było życie powiedziałoby się w blasku, w świetle Bożego Miłosierdzia, ale to pierwsze spotkanie było jedyne, niepowtarzalne i niezwykłe. 90 lat temu, o wieczornej godzinie, w I niedzielę Wielkiego Postu, Pan Jezus postanowił tutaj, w płockim klasztorze, zapalić iskrę swojego Miłosierdzia, która miała zapalić potem cały świat, przez posługę tej zwykłej, prostej polskiej siostry zakonnej.
Od tamtego wieczoru siostra Faustyna zaczęła odmawiać, pewno tysiące razy w swoim życiu tę modlitwę wskazaną przez Miłosiernego Zbawiciela: Jezu ufam Tobie! A potem, przez minionych 90 lat ta modlitwa, przetłumaczona na setki języków, powtarzana była i jest miliardy razy. A jest to modlitwa wskazana, ułożona przez Jezusa samego, zatem Jemu miła; modlitwa ośmieliłbym się powiedzieć dopełniająca Modlitwę Pańską, modlitwę Ojcze nasz, tę modlitwę, też ułożoną przez samego Pana Jezusa, której nauczył swoich uczniów, gdy im mówił jak się mają modlić do Ojca. A ta modlitwa objawiona Siostrze Faustynie, gdy jej mówił, jak się mamy modlić do Syna, do Miłosiernego Syna.
Dziękujemy dzisiaj Chrystusowi Miłosiernemu za tę modlitwę. Ileż razy już ją odmawialiśmy. Iluż ludzi wzywało tymi słowami Jezusa Miłosiernego, na wszystkich kontynentach. Jakże rozbrzmiewała ona i rozbrzmiewa w świątyniach, w konfesjonałach, w szpitalach, tych sanktuariach cierpienia, tak często zanoszona w ciszy serca, w płaczu ludzi chorych, samotnych, utrudzonych, zdradzonych, skazanych; zwłaszcza w tych ostatnich miesiącach, gdy tragedia wirusowej pandemii dotknęła świat, gdy go zmieniła i przeraziła. Ale Jezu ufam Tobie brzmi także tam, gdzie jest piękno, gdzie jest życie które się rodzi, gdzie jest szczęście rodzinne, gdzie jest uśmiech dzieciaków i radość małżonków; brzmi w sercach ludzi powołanych do szczególnej służby Bogu w życiu zakonnym i kapłańskim. Myśmy się może przyzwyczaili, aż za bardzo, że przyzywanie miłosiernego Jezusa związane jest z grzechem, z nieszczęściem, z ludzką biedą. To prawda. Ale przecież Pan Jezus chce okazywać nam i światu swoje miłosierdzie we wszystkich okolicznościach życia. Dlatego, jak nas do tego zachęca Papież Franciszek w swoim liście, który przed chwilą usłyszeliśmy, mamy być Apostołami Bożego Miłosierdzia, mamy je otrzymywać, przekazywać innym i o nim świadczyć w każdej okoliczności naszego życia. I wczoraj jeszcze Ojciec święty, podczas modlitwy Anioł Pański powtórzył dobitnie, przed całym światem o tej naszej dzisiejszej uroczystości i o tym, że wszyscy mamy być Apostołami Bożego Miłosierdzia. I jeszcze powiem Wam, w tajemnicy, ze w ubiegłą środę, gdy mówiłem Ojcu świętemu, że jadę właśnie do Płocka na te uroczystości, to On mówi: módl się tam za mnie i powiedz, żeby tam się za mnie modlili, bo ja głęboko wierzę w Boże Miłosierdzie. Tak mówi Piotr naszych czasów: Jezu, ufam Tobie!
Tak się cudownie składa, że to pierwsze Objawienie i jego kolejne rocznice związane są w Kościele ze świętem jakie dzisiaj obchodzimy w liturgii: świętem Katedry świętego Piotra. Ten kult liturgiczny dotyczący urzędu świętego Piotra i jego następców rozwinął się w Kościele już w IV wieku, a wiec bardzo dawno. W to święto przypomina się nam, że święty Piotr i jego następcy, Papieże, są w naszym Kościele zwornikami, gwarantami jedności, gwarantami prawowierności ewangelicznemu posłannictwu Kościoła. Zatem, jak nam ks. Biskup powiedział na początku tej celebracji, nie świętujemy tutaj budynku, jakim jest katedra, Bazylika św. Jana na Lateranie, która jest katedrą Biskupa Rzymu, ale świętujemy urząd apostolski, jaki Chrystus powierzył świętemu Piotrowi, o czym słyszeliśmy w Ewangelii, urząd umacniania, utwierdzania braci w wierze, przewodzeniu w miłości całemu Kościołowi. Dziękujemy wiec dzisiaj Bogu w Trójcy świętej jedynemu za urząd Papieża, za wszystkich Papieży w historii Kościoła, bo oni dla nas są gwarantem tego, ze jesteśmy na drodze Jezusowej Ewangelii. Nasze dzisiejsze świętowanie tego urzędu powierzonego świętemu Piotrowi i jego Następcom, w którym w szczególny sposób uczestniczą dzisiaj wszyscy Biskupi, a następca św. Piotra im przewodzi, z mocy otrzymanej od Chrystusa, łączy się zatem ze świętowaniem Objawienia Jezusa Miłosiernego.
Dzisiaj, tutaj, tego wieczoru Pan Jezus pyta każdego z nas, tutaj obecnych, jak pytał swoich Apostołów, o czym mówiła Ewangelia tej liturgii: Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?… Dla Apostołów odpowiedź była dość prosta, wystarczyło być uważnym obserwatorem, aby odpowiedzieć: za Eliasza, za Jeremiasza, albo za jednego z proroków (cfr. Mt 16, 13-19).
90 lat temu, gdy zapewne pytał o to Siostrę Faustynę, ona chyba też wiedziała, co się wokół niej w tamtej międzywojennej Polsce dzieje i co mówiono o Panu Jezusie, jak Go oceniali ludzie tutaj w Płocku, co mówiły jej współsiostry. Nie było pewnie i jej trudno w rozmyślaniu i w modlitwie znaleźć odpowiedź na takie Chrystusowe pytanie.
I każdy z nas, pytany dzisiaj przez Jezusa łatwo odpowie, co o Nim się mówi, pisze, jak Go jedni kochają, a inni negują, jak Go czasem niestety wyszydzają, także na tej naszej polskiej ziemi, jak z Nim walczą, zapominają, przeklinają… Nie jest trudno odpowiedzieć, co robią inni.
A wy za kogo mnie uważacie? To jest dopiero pytanie! Ono przenika aż do szpiku kości, ono musi zatrząść podstawą ludzkiej egzystencji: Za kogo Mnie uważasz? pyta sam Pan Jezus.
Piotr w przypływie religijnego natchnienia, woła w uniesieniu objawienia otrzymanego od Ojca w niebie: Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego ! A Jezus na to wyznanie odpowiada: A ty jesteś Piotr, czyli skała, opoka, i na tej skale zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą! Non praevalebunt, mówił ksiądz Biskup na początku liturgii, w języku łacińskim. Bramy piekielne go nie przemogą!
Nie wiem co powiedziała siostra Faustyna, gdy 90 lat temu zobaczyła Pana Jezusa Miłosiernego. Nie wiem, jak Mu wyznała kim On jest dla niej. Może zawołała w sercu za św. Tomaszem niewiernym: Pan mój i Bóg mój. Może wydobyła z siebie tylko Amen. Może zapytała, tak jak św. Paweł pod Damaszkiem: Kim jesteś Panie? A może jak jedna starsza kobieta, której zaniosłem kiedyś w dniu śmierci Komunię świętą, gdy się obudziła na chwilę i dostrzegła nad głową konsekrowaną Hostię, powiedziała najzwyczajniej w świecie: Dzień dobry, Panie Jezu… Nie wiem, co powiedziała Faustyna w tamtej chwili, ale wiem, że od tamtego momentu, od tamtego dnia, ona była pierwszą kobietą, pierwszą istotą ludzką na tym świecie, która odczytała napis pod objawionym obrazem i wypowiedziała po polsku te właśnie słowa: Jezu, ufam Tobie! I na tej wierze, na tym wyznaniu, Pan Jezus zechciał zbudować kult Miłosierdzia Bożego: niech będzie czczony najpierw w Waszej kaplicy, a potem na całym świecie, w całym moim Kościele, zbudowanym na fundamencie apostolskim wiary świętego Piotra. Ten świat, który potrzebuje Miłosierdzia, ten świat, który musi zwrócić się do mojego Miłosierdzia; ten Kościół, który potrzebuje Miłosierdzia i ma je głosić, ma być pewny, że bramy piekielne go nie przemogą! Moi drodzy, ileż było wydarzeń związanych z życiem świętej Faustyny, z jej wędrówką stąd do Wilna, potem do Krakowa, z upokorzeniami, trudnościami życiowymi. Ile było problemów także z tym domem zakonnym w którym Jezus się objawił. Ktoś mówił mi o podpaleniu celi objawienia, o zabraniu tego domu, o powrocie. Ileż trudności także z kultem Bożego Miłosierdzia, w rozmaitych wymiarach, aż nawet w samym centrum Kościoła, gdzie watykańskie Dykasteria nie potrafiły pojąć wielkości tego przesłania i tych objawień… To przerastało ludzkie pojęcie. Bramy piekielne od zawsze i aż do końca czasów będą się ścierały z Kościołem Chrystusa, będą walczyć z Bożym Miłosierdziem, które pochyla się z troską nawet nad tymi, którzy zaprzedają się złu, którzy sprzeniewierzają się własnej misji, którzy w rozmaitych marszach walczą z życiem, stając po stronie śmierci, którzy stają po stronie bezlitosnego zabijania nawet tych, co nie potrafią się bronić, mówić i sprzeciwić. Miłosierdzie Boże idzie także za nimi, bo idzie za każdym człowiekiem, za największym zbrodniarzem, za najgorszym grzesznikiem, idzie aż do bram piekła, żeby nawet w ostatniej chwili wyrwać każdą ludzką duszę z diabelskiego uwięzienia, z diabelskiego ucisku. Bo bramy piekielne nie przemogą Kościoła niosącego łaskę Bożego Miłosierdzia. Bo jak to pięknie napisał święty Jan Paweł II, Miłosierdzie jest drugim imieniem Bożej miłości (DM 7). Bóg jest Miłością, zatem Miłosierdzie, powiedzmy to odważnie, jest drugim imieniem Boga. To chrystusowe pytanie, do Piotra, do Apostołów, do Faustyny, ono dzisiaj tutaj musi paść z tą samą mocą w sercach każdego z nas. A wy, za kogo Mnie uważacie? Kim jestem dla Ciebie? To musi dzisiaj, tutaj i teraz zadudnić w naszych uszach, to musi zatrząść każdym z nas, to nas musi poruszyć do szpiku kości, bo to sam Jezus staje przed Tobą i przede mną i pyta: Za kogo Mnie uważasz? Kim jestem dla Ciebie? Myśmy tutaj dzisiaj po to właśnie przyszli, żeby usłyszeć to Chrystusowe pytanie. Nie wiem, jaka jest Twoja odpowiedź, siostro i bracie. Nie wiem, bo samemu mi trudno tę odpowiedź sformułować. Zatem chyba razem z Piotrem zawołam: Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego! Albo z siostrą Faustyną przeczytam napis Jezu ufam Tobie! Jakże byłoby pięknie, gdybym mógł to powiedzieć jako prawdę mojego życia, a przecież wiem, pewnie jak każdy z Was, jak to czasem trudno zaufać Jezusowi, jak łatwo mówić, a jak trudno czynić, tak naprawdę i po prostu zaufać aż do końca Jezusowi Miłosiernemu. A z tej ufności, z tego zaufania Bożemu Miłosierdziu, płynie konieczność wprowadzania go w życie. Święty Piotr i Apostołowie otrzymali zadanie rozdawania Bożej miłosiernej miłości: Tobie dam klucze Królestwa niebieskiego. Cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. I ta łaska Miłosierdzia rozlewa się w Kościele, nade wszystko w świętym Sakramencie Pokuty i Pojednania. W tym Kościele, który dzisiaj pod przewodnictwem Papieża Franciszka chce być na wszystkich frontach tej trzeciej wojny światowej, rozgrywającej się w odcinkach, w różnych miejscach… Chce być tym szpitalem polowym, gdzie każdy znajdzie ratunek i ochronę. Bracia kapłani! W Sakramencie Pojednania bądźcie świadkami Miłosierdzia. Przystępujcie do Sakramentu Pojednania: żeby dawać Miłosierdzie, trzeba je przyjąć. Nie bądźcie prokuratorami, bądźcie lekarzami, braćmi. Jezu ufam Tobie, ma być prawdą Twojego i mojego życia. Siostra Faustyna została Apostołką Miłosierdzia. Realizowała to powołanie tam wszędzie, gdzie była. Nie będę tu cytował jej biografii, czy zapisów z Dzienniczka. Dobrze je znacie, pewnie nawet lepiej ode mnie. Ale chcę jeszcze zauważyć jeden szczególny aspekt jej życia tu w Płocku. Pracowała w przyklasztornej piekarni. Troszczyła się o wypiek i o sprzedaż chleba, a może tylko o sprzątanie w tej piekarni. Miała kontakt z wieloma ludźmi, którzy przychodzili po chleb. W zwykłości codziennej pracy poprzez pokorną służbę czyniła miłosierdzie. Czy to nie wymowne, że Chrystus Pan został w nami w swoim Miłosierdziu właśnie pod postacią chleba: urodził się w Betlejem (Beitlehem), to znaczy w domu chleba, i pozostał w tym Najświętszym Sakramencie, jako Chleb konsekrowany. A święty Brat Albert mówił, że trzeba być dobrym jak chleb, leżący na stole, do którego każdy może podejść i ułamać ile mu potrzeba. Trzeba być dobrym jak chleb… Faustyna może nie znała tego stwierdzenia, ale na pewno je realizowała. Podejmijmy zatem to zadanie, abyśmy głosili w naszej codzienności, każdy tam gdzie jest i w tym co robi, abyśmy głosili wielkie dzieła Miłosiernego Pana. Niech nas w tym umacnia łaska Miłosierdzia przyjmowana w Sakramencie pojednania, niech nas wspiera i przemienia eucharystyczna moc i święta Obecność Jezusa Zbawiciela. Niechaj nam towarzyszą Apostołowie Bożego Miłosierdzia: święta Faustyna, święty Jan Paweł II, błogosławiony Michał Sopoćko, a przecież także wielu, wielu innych naszych polskich świętych. Że wspomnę tych męczenników, którzy za prawdę o Chrystusie, o Jego Kościele, o Miłosierdziu, oddali życie: mamy tutaj dwóch biskupów płockich, wspominamy także błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszkę, wspominamy świętego Maksymiliana, błogosławionego biskupa Michała Kozala i tylu, tylu innych. I nie tylko polskich. Niech wspierają, niech nas wspomagają, niech się modlą za nas, niech nas prowadzą w przyszłość. Niech oręduje za nami Matka Boża Miłosierdzia. Ta z Ostrej Bramy i z Częstochowy. Ta Matka Miłosierdzia, którą Wy Siostry czcicie i czasem jak tak na Was patrzymy, to bardziej widzimy Faustynę, Pana Jezusa Miłosiernego, ale to Matka Miłosierdzia przyprowadziła Jezusa do Płocka ! On wybrał Faustynę, Siostrę Matki Bożej Miłosierdzia po to, żeby ukazać to Miłosierdzie. Polecajmy się Matce Miłosierdzia. Jest takie wymowne stwierdzenie, które gdzieś czytałem, że Matka Boża Miłosierdzia, ta Ostrobramska, Ona nie ma Pana Jezusa na rękach. Dlatego może prośmy, żeby nas wzięła na swoje ręce (cfr. Modlitwa świętego Maksymiliana). Jakże nam wszystkim potrzeba tego matczynego miłosierdzia, które płynie z Miłosiernego Serca Jezusa Chrystusa. W czasie kanonizacji św. Siostry Faustyny, z ust Jana Pawła II padły między innymi takie prorockie słowa: Co przyniosą nam nadchodzące lata? Jaka będzie przyszłość człowieka na ziemi ? Nie jest nam dane to wiedzieć. Jest jednak pewne, że obok kolejnych sukcesów nie zabraknie niestety także doświadczeń bolesnych. Ale światło Bożego Miłosierdzia, które Bóg zechciał niejako powierzyć światu na nowo poprzez charyzmat Siostry Faustyny, będzie rozjaśniało ludzkie drogi w trzecim Tysiącleciu (Watykan, 30 kwietnia 2000). Księże Biskupie Piotrze, drodzy siostry i bracia ! Takimi refleksjami chciałem się z Wami podzielić. Trochę długo, wybaczcie, może nieskładnie, wierzę, że na chwałę Bożego Miłosierdzia. Zatem kończę, jak zacząłem, powtarzając z każdym z Was te słowa, które tutaj zostały objawione 90 lat temu, wraz z tym niezwykłym Wizerunkiem Jezusa Miłosiernego, niech na zawsze brzmią w naszym życiu: Jezu, ufam Tobie ! Amen.